Inter 4 - 1 Jedność
Jedność Warszawa – Inter Warszawa 1:4 (0:2)
Bramki Jedność: Kurowski (51 min)
Bramki Inter: Kowalik (22 min, as. Tomczykiewicz), Pawłowski (43 min, as. Kowalik), Kleindienst (85 min, as. Pawłowski), Pawłowski (88 min, as. Kleindienst)
Skład Inter: Mudryk – Choiński (57 min, Dobkowski), Spinek (k), Mierzwiński (90 min, Treszczyński) – Nguyen (62 min, Wachowicz), Pawłowski, Tomczykiewicz, Wardejn (90 min, Spiegowski), Palacz (74 min, Rozpędek) – Pytlak (66 min, Kleindienst), Kowalik
Mały klasyk warszawskiej B-klasy ponownie dla Interu! To już nie te czasy, gdy przed meczem z Jednością można było sobie dopisywać w ciemno punkty. W ostatnim sezonie nasze z „Bykami” były niezwykle zacięte. Dwa razy schodziliśmy z boiska rozczarowani. Jesienią trochę pechowo, ale jednak zasłużenie zremisowaliśmy 2:2. Wiosną odnieśliśmy szokującą porażkę – prowadziliśmy 2:0, kontrolując wydarzenia na boisku, by w drugiej połowie oddać piłkę, oddać kontrolę i przegrać 2:3.
„Z Dareczkiem wiadomo, że nic nie wiadomo” – mówi Robert Więckiewicz w „Ślepnąc od świateł” o demonicznym gangusie Dario [https://www.youtube.com/watch?t=128&v=-jdNOWJ-L9Q&feature=youtu.be]. Tak też czuliśmy się przed kolejnym spotkaniem z Jednością. Nie mieliśmy pojęcia, czy zagramy przeciwko drużynie, którą gładko ograliśmy w sezonie 2020/2021 (w dwumeczu 11:2 dla Interu), czy raczej przeciwko zespołowi, który tak napsuł nam krwi rok później. W dodatku drużyna „Byków”, niczym postać Daria grana przez Jana Frycza, lubuje się w siłowych rozwiązaniach. Słowa-klucze: doskok, pressing, odbiór, przeszkadzanie, entuzjazm, wrzutki, dośrodkowania, afera, główki, gra na granicy faulu. Można się takim stylem gry nie zachwycać, ale nie można odmówić Jedności konsekwencji w jego realizacji. Mecze z tą drużyną potrafią wymknąć się spod kontroli.
Oba zespoły zaczęły nowy sezon skrajnie odmiennie. Jedność od dwóch wysokich porażek, my – od pewnej wygranej z Victorią Warszawa. Do składu Interu po długiej nieobecności na treningach wrócił najlepszy zawodnik drużyny poprzedniego sezonu Michał Kleindienst (zaczął na ławce). W porównaniu z meczem z Victorią w pierwszej jedenastce pojawili się też Emil Kowalik i Franciszek Wardejn, a na wahadłach zobaczyliśmy ponownie nowe twarze Interu – Bartka Palacza i Marcela Nguyena.
Mecz rozpoczął się przy akompaniamencie dźwięków muzyki i konferansjerki z pobliskiej imprezy dla dzieci. Piknikowa atmosfera udzieliła się zawodnikom, bo przez pierwsze 20 minut było na boisku dość sennie. W 22 minucie rzut rożny z lewej strony egzekwował Tomasz Tomczykiewicz. Do piłki najwyżej wyskoczył Emil Kowalik. Bramkarz Jedności odbił piłkę, do której ponownie pierwszy dopadł Kowalik. Szybki, krótki drybling, mocny strzał w lewe okienko bramki i Inter mógł cieszyć się z prowadzenia. To kolejny gol Kowalika w tym sezonie, który zdobył on głównie dzięki swojej determinacji i świetnemu przygotowaniu motorycznemu. Tak samo było w Pucharze Polski z Orłem Parysów, gdzie zanotował dublet bardzo podobnych bramek.
Chwilę później mógł być już remis. W sytuacji sam na sam piłkę w ostatniej chwili musnął Artiom Mudryk, wykonując „pajacyka” w stylu Artura Boruca. Jedność tradycyjnie sprawiała kłopoty po stałych fragmentach gry i nieprzyjemnych wrzutkach. „Byki” kilka razy doprowadziły do kotłowaniny na polu karnym oraz strzałów z okolic szesnastki po zbyt krótkich wybiciach.
My też jednak zrobiliśmy od ostatniego meczu postęp pod względem dośrodkowań i stałych fragmentów gry. W 28 minucie centrostrzał Palacza prawie zaskoczył bramkarza Jedności. W 36 minucie po dośrodkowaniu na bliższy słupek Tomczykiewicza piłkę przedłużył Wardejn i obiła ona poprzeczkę. Dwa razy w sytuacji sam na sam znalazł się Paweł Pytlak – raz nawet padł gol, sędzia dopatrzył się jednak w obu przypadkach dopatrzył się spalonego.
W końcu w 43 minucie udało się Interowi potwierdzić optyczną przewagę i lepszą grę w pierwszej połowie. Zabawę Jedności pod własnym polem karnym wykorzystał Kowalik, który przejął piłkę i wystawił ją Adamowi Pawłowskiemu. Ten z około 10 metrów strzelił do opuszczonej przez bramkarza bramki.
Nie tylko dzięki selekcjonerowi Michniewiczowi wiemy, że 2:0 to najbardziej niebezpieczny wynik. W drugiej połowie poprzedniego meczu z Jednością właśnie przy takim stanie Inter przeżył kompletny meltdown. Mimo prowadzenia należało więc zachować w drugiej połowie koncentrację. Zaczęliśmy ją jednak znów bardzo źle. W 51 minucie Michał Kurowski (Jedność) wykorzystał centrę w poprzek pola karnego i głową pokonał Mudryka. Następne kilkanaście minut to spory chaos i niepewność, czy nie będziemy świadkiem kolejnej remontady drużyny „Byków”. Co tu dużo mówić – znów nie mieliśmy tego spotkania pod kontrolą. Jedność wypracowała sobie w tym okresie sytuację sam na sam, po której jej zawodnik oddał strzał w boczną siatkę. My w 63 minucie zrewanżowaliśmy się kolejnym bardzo dobrym dośrodkowaniem z rzutu rożnego – tym razem przed bramkarzem znalazł się na siódmym metrze Piotr Spinek, ale uderzył głową niecelnie.
Nasi przeciwnicy desperacko próbowali wykreować szanse na gola wyrównującego, ale mecz trochę przymierał i przez wiele minut nie było żadnej klarownej sytuacji z obu stron. Typowy „B-klasowy mecz walki”. Trzeba docenić, że ta walka była tym razem bardzo fair, bez złośliwości, niepotrzebnych prowokacji i tylko z jedną żółtą kartką.
W 66 minucie na boisku zameldował się Michał Kleindienst, zmieniając zmęczonego, jak zwykle dużo pracującego Pytlaka. Zaangażowanie Jedności w ofensywie spowodowało, że pod ich bramką zrobiło się więcej miejsca. Dla szybkościowca takiego jak Kleindienst to zaproszenie do tańca – w końcu na mecz przyjechał niemal prosto z plaży, więc w klimacie był mocno urlopowym. To jednak nie Teatro Cubano czy inne silent disco, tylko najlepsza liga świata, Keeza B-klasa, IV grupa warszawska. W 85 minucie Pawłowski znalazł się na 30 metrze, lekko z lewej strony bramki Jedności i, jak na rasowego playmakera przystało, wypuścił w uliczkę Kleindiensta. Ten wykorzystał swoją szybkość i strzelił spokojnie obok bramkarza Jedności. 3:1. Na boisku C Hutnika rozległ się wielki huk – kamień spadający z serc zawodników, kibiców i sztabu Interu. Kilka minut później Kleindienst zrewanżował się Pawłowskiemu. Po rajdzie prawą stroną wycofał mu lekko z linii końcowej piłkę i ten drugi nie zmarnował stuprocentowej okazji. 4:1! Dziękujemy, koniec zawodów. Jak głoszą memy, niedziela wieczór i humor gitówa.
Nawiązując jeszcze do „Ślepnąc od świateł” – Dario nie popsuł tym razem imprezy. Wszystko było „na tiptop!”. Wódeczka była zimna i gęsta. Kapela disco polo i świeże małże dojechały. Dojechał też Inter, który z kompletem punktów – i jednym zaległym meczem – rozpycha się w czołówce ligowej tabeli.
Komentarze