Podsumowanie po 5 kolejkach.
Pierwsze pięć kolejek za nami, grafik się postarał i zrobił grafikę, więc i my musimy z siebie wykrzesać coś więcej. Nadszedł czas na małe ligowe podsumowanie.
Sezon ligowy mieliśmy rozpocząć 21 sierpnia. Na prośbę rywali z Farmacji Tarchomin mecz został jednak przełożony na późniejszy termin. Dlatego pierwsze spotkanie przyszło nam rozegrać dopiero w drugiej kolejce. Rywalizację ligową zaczęliśmy 28 sierpnia od falstartu remisem 2:2 z Jednością Warszawa. Pomimo dobrej gry zabrakło nam skuteczności, natomiast przeciwnicy dwa trafienia zanotowali po dośrodkowaniach ze stałych fragmentów gry.
Z jednym oczkiem w tabeli pojechaliśmy 5 września do Rembertowa, a tam pokonaliśmy miejscowy AszWoj 2:0. Mocne, fizyczne starcie z dobrze broniącym przeciwnikiem udało się wygrać dzięki otwierającemu w 10' wynik Janowi Kucowi i temu samemu zawodnikowi, który zamknął wynik w 90'.
Cztery punkty w tabeli i przy zaległym meczu już pięciopunktowa strata do prowadzącego zespołu Marymontu, który jak walec wjechał w sezon i wszystkie swoje dotychczasowe spotkania wygrał. Na drodze do odrabiania strat stanął rywal, który ostatnimi laty nam nie leżał, czyli GKP Targówek. Początek spotkania zgrał się z początkiem burzy, która przechodziła później w przelotne lżejsze opady. Pokryta kałużami murawa nie sprzyjała szybkiej grze po ziemi, dlatego początek meczu to mało ciekawe widowisko dla kibiców, którzy licznie stawili się na trybunach Dolcan Areny w ząbkach. W 22' minucie po błędzie jednego z obrońców zielonych Jan Kuc przejął piłkę i wykorzystał szansę w starciu sam na sam z bramkarzem. Radość z gola nie trwała jednak długo, bo już po czterech minutach gospodarze wyrównali. W 36' kolejną groźną akcję przeprowadzili gracze Targówka, ale to Inter mógł cieszyć się z bramki. Po złapaniu strzału bramkarz Michał Karaszewski długim podaniem obsłużył Jana Kuca, a ten przyjęciem zgubił jeszcze obrońcę i po raz kolejny nie pomylił się w sytuacji 1 na 1. Na przerwę schodziliśmy więc z prowadzeniem 2:1.
Tuż po wznowieniu gry od środka kuriozalny błąd. Zbyt mocne podanie obrońcy do bramkarza, ten ratuje piłkę przed wyjściem na rzut rożny dla przeciwnika, ale ślizga się, co wykorzystuje napastnik Targówka i niemalże wbiega do bramki wyrównując w 47' minucie wynik spotkania. Sytuacja na boisku znów przeradza się w mocną walkę w środku pola. Deszcz skończył już padać jakiś czas wcześniej i schnące boisko pozwoliło na rozgrywanie akcji przez oba zespoły. Właśnie po jednej z nich w polu karnym targówka faulowany jest jeden z naszych i sędzia dyktuje jedenastkę, którą na bramkę zamienia Jan Kuc, kompletując tym samym hat-trick. Targówek bardzo chce odrobić wynik i ponawia ataki, nawrót deszczu po raz kolejny utrudnia granie po ziemi. Mimo to notują kilka groźnych strzałów po dośrodkowaniach. Widać jednak, że ciągłe ataki i pressing ich męczą, co prowadzi do rozluźnienia szeregów obronnych. Wykorzystujemy to w i 84' po błędzie bramkarza Targówka niemal identycznym do tego "Karasia" z pierwszej połowy piłkę przejmuje Franciszek Wardejn, który wbijając piłkę do bramki z metra pieczętuje nasze zwycięstwo.
Warto wspomnieć, że kibice GKP na ten mecz przygotowali aż 3 oprawy, które umilały oko przez długie okresy spotkania.
Kolejne spotkanie, to 19 września i gra ze Świtem II Warszawa u siebie. Dość wyrównane spotkanie ze względu na brak skuteczności u obu zespołów, ale to my mieliśmy więcej akcji bramkowych i to w jednej z nich, w 82' spotkania Tomasz Tomczykiewicz wpisał się na listę strzelców. Wynik 1:0 utrzymał się do końca spotkania i 3 punkty dopisujemy w tabeli przy naszym herbie.
Wreszcie 21 września nadszedł czas na odrabianie zaległości. Marymont w międzyczasie stracił punkty i tracimy do niego już tylko 3 oczka, więc wygrana z Farmacją dawała nam zrównanie się z liderem rozgrywek. Właśnie tak się stało, bo Tarchomin rozbiliśmy aż 6:0. Po dwa gole zdobyli Jan Kuc i Michał Kleindienst, a po jednym dołożyli Piotr Spinek i Tomasz Tomczykiewicz.
Po pierwszych pięciu kolejkach siedzimy więc na fotelu lidera i mamy zamiar utrzymać się tu już do końca.
Komentarze